Kiedy moje dzieci były małe, pokazywałam im piękne fotografie National Geographic. Obrazy dalekich krain: ludzi, zwierząt , roślin, architektury.
Od niedzieli, 27 stycznia 2013 roku nazwa National Geographic kojarzyć będzie mi sie wyłącznie z niegodnym zachowaniem. Taką postawę można przypisać wszystkim osobom i instytucjom zaangażowanym w produkcję i emisję filmu dokumentalnego o katastrofie smoleńskiej, zatytułowanego: „Śmierć prezydenta”.
Kanadyjska firma Cineflix, która zdecydowała się w fabularyzowanej formie ukazać katastrofę samolotu Polskich Sił Zbrojnych TU-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim, Jego Małżonką i towarzyszącą 94-osobową delegacją nie spieszyła się z emisją długo zapowiadanego dzieła. Film został przygotowany na podstawie raportu MAK i raportu komisji Jerzego Millera.
W prezydenckiej delegacji znajdowały się osoby znane, których wieloletnia działalność w służbie publicznej była dobrze udokumentowana zdjęciami i filmami. Zdecydowano się na formę fabularyzowaną, z wielokrotnie powtarzanymi ujęciami „aktorów” jak z opery mydlanej. Minami, wygłaszanymi kwestiami utrwalali dominujący przekaz: mgła, za nisko zeszli, błędy nawigacyjne, złe nawyki, zachowanie polskiej załogi spowodowało być może jakiś błąd rosyjskich kontrolerów. Do tego pancerna brzoza i prowadzone „ramię w ramię” przez Polaków i Rosjan śledztwo, absolutnie wykluczające możliwość nie tylko zamachu, ale nawet awarii samolotu.
Firmie Cinefliks opłaciło się wyprodukowanie dokumentalnej agitki. Mieszkający w Kanadzie Polacy odkryli, ze obroty producenta na rynku rosyjskim wzrosły zasadniczo po 2010 roku. Kanał telewizyjny National Geographic uznał, ze dokument ma tak wielką wartość informacyjną i artystyczną, że w ciagu najbliższych dwóch dni wyemituje go jeszcze trzykrotnie. Wystarczy pobieżna znajomość rynku medialnego, żeby stwierdzić, ze mamy do czynienia z wyjątkowo perfidną, nachalną i nierzetelną akcją propagandową z systemem Putina w tle.
Powstaje jednak pytanie, jak uruchomienie takich akcji jest możliwe w demokratycznych krajach i renomowanych mediach.
Ogłoszenie raportu MAK, przy spóźnionej, nieudolnej i chaotycznej reakcji polskich władz było dla nas ciosem. Poważnie godzili w dobre imię Polski, obrażało pamięć przedstawicieli polskiej elity, w tym pamięć prezydenta, którego bezpieczeństwo poważnie osłabiły skierowane przeciw niemu kampanie nienawiści ze strony polityków obozu rządzącego i mediów głównego nurtu.
Film „Śmierć prezydenta” jest jednak czymś znacznie gorszym. To Polacy, tacy jak Jerzy Miller, Konstanty Gebert, Maciej Lasek „ramię w ramię” ze swoimi rosyjskimi towarzyszami na oczach całego swiata lansują dawno juz zdyskredytowaną rosyjską wersję wydarzeń.
Każda niemal karta polskiej historii zawiera, prócz nazwisk bohaterów, również takie…
Warto je pamiętać. Rozliczyć.