Obrońmy nasze dziedzictwo

30 stycznia 1933 roku prezydent Paul von Hindenburg przekazał urząd kanclerza Niemiec Adolfowi Hitlerowi. Niemal natychmiast nowa władza zaczęła wprowadzać długo zapowiadane porządki. Zaatakowano wolności religijne i w ciągu niespełna dwóch miesięcy powstał na terenie Niemiec  pierwszy  obóz koncentracyjny Dachau. W okresie 1933-1945 takich obozów, sytuowanych  przez  władze hitlerowskich Niemiec zarówno na własnym terytorium jak i w krajach okupowanych było ponad 12 000. Najazd na  Polskę zapoczątkował II Wojnę Światową, nasz kraj znalazł się pod całkowitą okupacją najeźdźcy. Takie miejsce jak Oświęcim najpierw wcielono do Rzeszy, a następnie utworzono  w jego bliskości obóz zagłady Auschwitz-Birkenau. Służył  planom zagłady Żydów, ale eksterminacji podlegali tam w ogromnej liczbie również Polacy (a także inne narodowości). Okupanci wiedzieli, że temat obozów śmierci jest straszliwym oskarżeniem ich polityki. Od początku 1934 roku, czyli od pierwszych działań  hitlerowców funkcjonował dekret Reinharda Heydricha o nałożeniu cenzury prewencyjnej na wszelkie wzmianki o obozach śmierci. Cenzurze prewencyjnej zwykle towarzyszyła operacyjna akcja dezinformacyjna o zasięgu międzynarodowym. Jan Karski, wybitny polski patriota zdecydował się na dramatyczny krok przełamujący dezinformację, a może po prostu zmowę milczenia o zagładzie.

Przeniknął do obozu koncentracyjnego, a następnie jako naoczny świadek hekatomby podróżował, by dać świadectwo. Za to bohaterstwo przyznano mu amerykański Medal Wolności. Użycie przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę  określenia „polski obóz śmierci” jest niewyobrażalną krzywdą wyrządzoną  Polsce i Polakom przez  jednego z najważniejszych polityków świata, reprezentującego państwo sojusznicze. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że swoim stwierdzeniem  urzędujący prezydent USA obraził również miliony obywateli swojego kraju o polskich korzeniach.

To tak wygląda, jakby dekrety Heydricha nadal działały.  Przyczyniła się do tego wyjątkowo nieudolna polityka zagraniczna rządów PO-PSL. Wzrastająca rola Polski na arenie międzynarodowej to taka sama bajka jak zielona wyspa. Ważni politycy nigdy nie obrażają silnych państw.

Kilka miesięcy temu przeczytałam o tym, że podobne określenie znalazło się w artykule opublikowanym we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, potem były teksty w rozsyłanych do niemieckich szkół broszurach opracowanych przez prestiżowe, opłacane przez niemiecki rząd instytucje naukowe. Te wydarzenia stanowiły przełamywanie tabu, jeszcze niedawno nikt za zachodnią granicą nie odważał się na przypisywanie nam własnych win, w dodatku w respektowanych mediach.

Barack Obama powinien  przeprosić Polskę i Polaków, powinien zrobić to osobiście. Domagajmy się tego wszyscy, jak inne zabiegające o swoją godność narody. Cały wysiłek polskiej  dyplomacji, prezydenta i premiera powinien do tego zmierzać. To władza odpowiada za wysłanie na uroczystość A.D. Rotfelda, który potulnie wysłuchał  obraźliwej wypowiedzi, a potem , jak doniosły media: „nie wprost” odniósł się do niej w domu, czyli w ambasadzie.  Polityka zagraniczna, zwłaszcza w trudnych czasach jest taką dziedziną, że czasem trzeba postawić wszystko na jednej szali, poświęcając własny prestiż i karierę. Nie ma wówczas czasu na instrukcje z Centrali. Jestem przekonana, że gdyby odznaczenie odbierali spadkobiercy  profesora Jana Karskiego, jak nakazuje powszechnie szanowany zwyczaj, wiedzieliby, jak się zachować.

Powiązane wpisy

Leave a Reply