„Nie skłamiesz mu, nie zełżesz swej plotki papuziej!”

„Nie skłamiesz mu, nie zełżesz swej plotki papuziej!”

Jacek Kurski nigdy nie pełnił wysokiej funkcji państwowej, nie musiał w imieniu swojego kraju walczyć z wielokrotnie silniejszymi, którzy uruchamiali całe operacyjne machiny, żeby go złamać. Nie ma za sobą nieprzespanych w napięciu nocy, żeby więcej poznać, przeanalizować, znaleźć sposób, furtę. Utrzymać Polskę w grze i nie przegrać. To miał robić, pozostając politycznym wojownikiem o polską sprawę w trudnym czasie, jako poseł do Parlamentu Europejskiego. Czas, który kiedyś tam spędziłam, uważam za jeden z ciekawszych w moim życiu.

Jacek Kurski uczyć się nie musi. Wie wszystko. Wszystko, jak papuga wiąże z Traktatem Lizbońskim. I z rzekomym poddaniem polskich interesów przez Jarosława Kaczyńskiego. Prezydenta nie tyka, bo jest kulturalny i szanuje tradycję. Nie mówi źle o zmarłych. A jednak kłamie, kłamie, kłamie. Nie wiem, czy to jego niekompetencja, czy zła wola powodują, że w znanych z bezstronności mediach (TVN, radio Zet itd), ku uciesze pani Moniki Olejnik i innych wpływowych dziennikarzy klepie brednie o sile głosowania w Radzie, jaką dla Polski wywalczył Śp. Prezydent Lech Kaczyński. Drogi Jacku, dziś i jeszcze przez długi czas, o ile PO nie zmieni traktatów, dzięki Prezydentowi dysponujemy nicejską siłą głosu. Niemal taką jak Niemcy, dokładnie taką, jak Hiszpania. A Ty, klepiąc na prawo i lewo o nieprawdziwym ustępstwie, próbujesz utrwalić przekonanie, że to Lechowi Kaczyńskiemu będziemy zawdzięczać utratę suwerenności. Chronisz Polską Partię Pruską. To ta partia po szczycie w Brukseli 2007 podniosła larum, że Angela Merkel wygrała wszystko, co chciała. Tak obwieściły niemieckie media, a Partia Pruska, jak gąski za panią matką. Nawet dokumentalne filmy nakręcono, jak pani Merkel łamała Prezydenta. A Niemcy, szybciutko, uchwaliły zmiany w konstytucji i naciskają na zmianę Traktatu z Lizbony, żeby utrwalić jej zwycięstwo.

Tak, eurodeputowany dał się nabrać. Nie zna traktatów, nie ma pojęcia o prawie międzynarodowym, chroni Sikorskiego. Znów, jak wówczas, przed Brukselą i tuż po niej, aktywna stała się niemiecka gazeta „Die Welt” z nieocenionym red. Gnauckiem. Teraz również uaktywniła się, wspólnie z odnowioną (czytaj: „wyczyszczoną”) „Rzeczpospolitą” patronowała wystąpieniu ministra Sikorskiego w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej. Wówczas, przed szczytem w Brukseli, kiedy Prezydent Lech Kaczyński w Merseburgu przedstawił Angeli Merkel całość polskich postulatów, przede wszystkim zabezpieczeń ustrojowych, „Die Welt” wyrażała przypuszczenie, że jeśli Polacy będą rozsądni, uzyskają pierwiastek kwadratowy w sile głosowania w Radzie. Ale Polacy rozsądni nie byli. Wiedzieli, że pierwiastek kwadratowy oznaczał nieco tylko zmodyfikowaną podwójną większość, zawartą w projekcie europejskiej konstytucji. Wywalczony przez Prezydenta system nicejski obowiązujący efektywnie przez niemal dziesięć lat, był znacznie lepszym rozwiązaniem. Wywalczyliśmy 13 innych ustrojowych postulatów zwiększających pozycję Polski. W tym opt-out od Karty Praw Podstawowych i polskich rzeczników generalnych w ETS. Poseł Jacek Kurski zapewne zapomniał, upominając się o polską mniejszość na Litwie, że gdyby w Luksemburgu rezydował polski rzecznik, wyrok ETS w sprawie pisowni polskich nazwisk mógłby być inny. Rząd nie kiwnął w tej sprawie palcem, nie zrealizowano politycznego uzgodnienia Rady. Ta sprawa nie boli jednak zjadaczy brukselskich muli, wolą opluwać Prezydenta. Nie zauważyli usunięcia zapisu o prymacie prawa unijnego z treści traktatu. Jacek Kurski sprytnie zrzuca na prezydenta brak zmian w polskiej Konstytucji wzmacniających ten zapis. Nie ma racji, ale nawet gdyby ją miał, dwa lata po katastrofie smoleńskiej miał wiele czasu by bombardować rząd Donalda Tuska o wywiązanie się z obietnicy danej w Juracie. To łatwo rozliczać Prezydenta. Niemcy to lubią, bo rząd jest chroniony, Niemcy silniejsze dzięki swoim uregulowaniom wewnętrznym, które negocjacje Prezydenta umożliwiły wszystkim państwom członkowskim. Polska z tego nie korzysta, a rozłamowcy robią wrzawę, żeby Polacy nie rozumieli istoty rzeczy.

Osoby pokroju Jacka Kurskiego nie wiedzą, że zakaz wykonywania kary śmierci wiąże się z przyjęciem przez Polskę Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a precyzyjnie jej Protokołu Nr 6, a nie Traktatu z Lizbony. Dlaczego Jacek Kurski twierdzi inaczej, zrozumiałam po obejrzeniu dzisiejszego materiału filmowego ilustrującego główną tezę redaktora Sekielskiego w programie „Czarno na białym”. To tam podano, że kara główna nie może być w Polsce wykonywana z racji podpisania Traktatu Lizbońskiego. Skromnie dodano: jest jeszcze protokół nr 6 EKPCz. I wszystko staje się jasne. Tę tezę Jacek Kurski lansuje już od kilku dni. To nic, że wywalczyliśmy protokół chroniący nas przed możliwością powoływania się na Kartę Praw Człowieka w skargach przeciwko nam w obcych trybunałach. Pan Jacek Kurski kłamie, że pod rządami Traktatu z Lizbony Polska pozbawiona jest prawa weta.

Chroni tym samym Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego, którzy tego prawa nie wykorzystują, podporządkowując nasze priorytety głównemu nurtowi. Sądzę, że zamierzają z tego weta zrezygnować, trzeba to jeszcze tylko „przylepić” tragicznie zmarłemu Prezydentowi. Już teraz w Internecie znikają ślady debat, za kilka lat teza Kurskiego może stać się obowiązującą. Nikt nie odróżni bohatera od nikczemnika. Jaką to siłą perswazji dysponuje minister Sikorski, że takie wysiłki czyni się dla „powstrzymania” opozycji? Że szantażuje się ją pamięcią Prezydenta?

Odróżnijcie Państwo ziarno od plew. Proszę.

Anna Fotyga

Powiązane wpisy

Leave a Reply