Relacja ze spotkania z matką Michaiła Chodorkowskiego

Proces Michaiła Chodorkowskiego i Gawriło Lebiediewa zmierza ku końcowi. 17 listopada 2010 roku zakończy się 18. miesięczny okres w którym sąd musi wydać postanowienie. Odbyło się wysłuchanie stron.

O procesie opowiadała dziś odwiedzająca wicemarszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego matka Michaiła Chodorkowskiego, Marina Chodorkowska. Pogodna, miła bardzo kulturalna pani. Dzień po dniu w napięciu obserwowała reakcje, gesty, zachowanie kolejnych składów sędziowskich, prokuratorów. Z uznaniem opisywała sędziego, który pozwala chorującemu na zapalenie wątroby Lebiedziewowi bez zbędnej zwłoki udać się do toalety. A przecież jeszcze niedawno musiał męczyć się 40 minut. Być może obecność obserwatorów z Niemiec, Francji, międzynarodowych stowarzyszeń prawniczych spowodowała ŧę zmianę w postępowaniu sądu.

Możliwe, że w bezdusznym systemie zaplątał się współczujący, rozumiejący groteskowość sytuacji człowiek. Takich odruchów z całą pewnością nie przejawiali prokuratorzy. To o nich myślała Marina Chodorkowska, nazywając proces „farsą”. Zażądali 14 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Przy zaliczeniu spędzonych już w więzieniu 7 lat, do wykonania pozostałaby jeszcze połowa wyroku.

A przecież obydwoje starsi państwo Chodorkowscy mają już ponad siedemdziesiąt lat. Prokuratorzy w najmniejszym stopniu nie sprawiają wrażenia samodzielnych. Zadają pytania, odczytując je z ekranu laptopa albo drukując „bumazki”. Kiedy nastąpiła awaria zasilania nie potrafili poradzić sobie z najprostszym pytaniem. Wpadli w panikę. Od półtora roku funkcjonuje w Rosji prawo pozwalające oskarżonym w sprawach gospodarczych odpowiadać „z wolnej stopy”. Nie dotyczy ono jednak Michaiła Chodorkowskiego.

Rodzina Chodorkowskich prowadzi dom dziecka i szkołę w której dzieci kształcone są z niezwykłą pieczołowitością, chociaż jest to instytucja w pełni charytatywna, zajmująca się sierotami i „dziećmi biedy”, nie ominęły jej systemowe szykany. Zajęto nieruchomości rozpętano kampanie defamacyjną. Niedawno wkroczyły do niej siły OMON-u. Z bronią w ręku, na oczach 179. uczniów i 20. nauczycieli przeszukiwali pomieszczenia. Zgodnie z telewizyjnym oświadczeniem „gienierała justicii”, wysokiej urzędniczki wymiaru sprawiedliwości, znaleziono bardzo ważne dokumenty świadczące o antypaństwowej działalności założycieli instytucji. Te „bardzo ważne dokumenty” to było menu, dyspozycje dyrektora dla pracowników technicznych i mapa należącego do posesji lasku. Wśród dzieci, które przyglądały się najściu, znajdowały się takie, które mają za sobą traumę Biesłanu. Ponownie musiały przeżyć paraliżujący strach.

Opuszczając gabinet marszałka Kuchcińskiego pani Chodorkowska ujęła moją rękę i patrząc prosto w oczy powiedziała: „Sprawa mojego syna dotyczy nas wszystkich”.

To w tym samym wymiarze sprawiedliwości pokłada zaufanie polski prokurator generalny Andrzej Seremet. Wierzy, że śledztwo smoleńskie ruszy pełną parą, gdy materiały przejmie od MAK-u rosyjska prokuratura.

Sprawa Smoleńska również dotyczy nas wszystkich. Śledztwo smoleńskie podobnie jak sprawa Chodorkowskiego pokazują, czy mamy do czynienia z demokratycznym państwem prawa.

Anna Fotyga

Powiązane wpisy

Leave a Reply