Elity

Jaki prezydent, taki zamach

Z tej odległości, to chyba ślepy snajper…..

Prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni…

Powtarzajcie państwo za mną: były prezydent Lech Kaczyński.

Wyginiecie, jak dinozaury.

Lech Kaczyński jest już półżywy.

Zabić Kaczyńskiego, oskubać i wypatroszyć.

Jeśli Jarosław Kaczyński nie zamilknie….

Zgadnijcie państwo, kto to powiedział? Panowie spod budki z piwem? Odurzeni menele?

Nie, wszystkie, bez jednego wyjątku zdania zostały wypowiedziane publicznie przez wysokich, a nawet bardzo wysokich przedstawicieli obecnego obozu władzy. W ten sposób formułowali swoje cenne myśli na temat głowy swojego państwa (przed katastrofą i po niej), na temat byłego premiera, szefa największej partii opozycyjnej, kandydata na urząd prezydenta i wreszcie zbolałego brata tragicznie zmarłego Prezydenta RP. W jednej z wypowiedzi zastosowano liczbę mnogą, odnosząc się do całego ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego.

Czy odezwali się wówczas Bogdan Borusewicz, Tadeusz Mazowiecki, Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk? A może odważna Henryka Krzywonos zdecydowała się, wbrew salonowi bronić prezydenta, którego ponoć bardzo lubiła i który ją docenił?

Osobny komentarz należy się Lechowi Wałęsie za jego ostatnie, skandaliczne wypowiedzi na temat ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Były prezydent wypowiada się o swoim następcy, tragicznie zmarłym w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Zarzuca mu nieudolność i tchórzostwo. Analizując miesiącami metodę wściekłego ataku na Lecha i Jarosława Kaczyńskich, po przeczytaniu wielu źródłowych dokumentów twierdzę, że jeśli się chce kogoś unicestwić, zmieść ze sceny publicznej, nie bawi się w krytykę postępowania, wynajdowanie i ukazywanie wad. Przede wszystkim, metodą kłamstwa, insynuacji, szyderstwa, plugawienia dyskredytuje się najlepsze, najmocniejsze cechy atakowanej osoby. Tak, odwaga, patriotyzm i niezwykła sprawność intelektualna były niespotykanym atutem ś.p. prezydenta. Wszyscy to widzieli podczas obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, 1 września 2009 roku. Tę właśnie metodę, według mnie bez najmniejszej wątpliwości operacyjną, zastosował wobec swojego następcy Lech Wałęsa.

Reakcja salonu, oczywiście, była. Bogdan Borusewicz, przykrywając wypowiedż Wałęsy medialnie, zdziwił się agresją słów Jarosława Kaczyńskiego.

Wysłuchałam wszystkich wystąpień wygłoszonych podczas jubileuszowego zjazdu NSZZ „Solidarność” w Gdyni. Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego było spokojnym opisem historycznym, pokazującym dylematy i róznice poglądów w sierpniu 1980. O ekspertach powiedział, m.in. że byli „pełni dobrej woli” i że Lech Kaczyński, chociaż miał wątpliwości, odważnie prezentował stanowisko radykalne. Tylko tyle. Potem był już tylko wściekły jazgot oponentów. Marzyliśmy o bezprzymiotnikowej demokracji, marzymy o bezprzymiotnikowej prawdzie. A mamy tylko koncesjonowaną.

Język przytoczonych na wstepie felietonu wypowiedzi wskazuje na chęć wywołania u słuchającego przerażenia, obawy przed zaangażowaniem się po stronie atakowanego.

Nie bójmy się odzywać, jest nas bardzo wielu.

Anna Fotyga

Powiązane wpisy

Leave a Reply